A takie tam :)

JESZCZE ŻYJĘ

sobota, 27 sierpnia 2011

Złudna iluzja III


Drzwi od wielkiej sali gimnastycznej otworzyły się, a w nich stanęło dwoje nastolatków, którzy po cichu zamknęli je i udali się po schodach na najniższe a zarazem najbliższe ławki Areny. Sakura kręciła się gorączkowo, spoglądając w stronę szatni, a Uzumaki z zapartym tchem podziwiał nowoczesną salę. Pomieszczenie było przynajmniej na dwie klasy, a przecież była to jedynie - jedna z pięciu sal gimnastycznych w tej szkole. Było tu kilkanaście koszów i elektryczne tablice. Sosnowa podłoga lśniła czystością, a okna miały żelazne, spuszczane rolety. Zielone ławki były wygodne i odsunięte na bezpieczną odległość od boiska. Naruto podziwiałby dalej te, niesamowite pomieszczenie, gdyby nie to, że ktoś zapalił światła. Lampy zabłysły jak na jakiejś sportowej hali, a na boisko wyszli zawodnicy.


- No dobra panienki. Dwadzieścia okrążeń wokół boiska, ale to migiem! – krzyknął Asuma, popalając peta.


- O raaany… aż tyle? – jęknął Shikamaru – dopiero, co rok szkolny się zaczął.- przeciągnął ręce oraz plecy, na rozciągnięcie.


- To tym bardziej macie się zmęczyć, żeby szybciej wrócić do formy – siadł luzacko na ławę i wpatrywał się groźnie na Narę – Czego stoisz?!


- Bo pomyślałem, że mój kumpel mógłby się przyłączyć – mruknął, wlepiając wzrok w sufit.


- Jasne, jeśli da radę – uśmiechnął się kpiąco.


- Jeszcze się zdziwisz – burknął pod nosem – Naru idziesz? – krzyknął do chłopaka, który zrobił zdziwioną minę.


- Że niby ja? – wskazał na siebie palcem – nie mam stroju.


- Pieprzysz, ściągaj bluzę i chodź.


Blond włosy niepewnie stanął i złapał z lekkim wahaniem za zakończenie luźnej, pomarańczowej bluzy z kapturem. Pod tym wielkim workiem wyglądał drobnie. Zwykły, szczupły blond włosy chłopak. Sakura spojrzała na kolegę przyjaznym uśmiechem. Trochę przesadziła, kiedy nauczyciel prosił ją o przysługę.

Uzumaki ściągnął bluzę i rzucił ją na ławkę. Wszystkie oczy spoglądały na niego w lekkim szoku. Ten „drobny” chłopak stał w czarnej koszuli z krótkimi rękawami, która ukazywały dość spore bicepsy, o których mógł pomarzyć nie jeden chłopak na tej sali.


- Widzę, że nie próżnowałeś. Nasz gangster jak zwykle w dobrej formie. – klepnął przyjaciela w ramię, uśmiechając się, na co blondyn lekko się skrzywił.


- Nara - szepnął - ta twoja plotka, że zabiłem mafiosów, a w poprawczaku zrobili mi tatuaż, trzyma się do dzisiaj.


- HAHAHA! – wybuchnął niepohamowanym śmiechem – to chyba dobrze. Mogę się pochwalić, że mój kumpel to słynny Light Killer, którego stworzyłem z tobą.


Uzumaki naburmuszył się.


- Ja nie brałem w tym żadnego udziału.


- Jak to nie? A kto się wdawał w bójki w dzielni?


- Oj przymknij się – mruknął do Nary, wyprzedzając go o dobre pare metrów. – Zrobiłeś ze mnie terminatora. Na te słowa, obaj się zaśmiali.

Wszyscy biegli coraz wolniej i z większym trudem. Ociężałe nogi stawiały protest. Wydawało się, że zmęczenie nie dosięgało Uzumakiego i Uchihy, którzy mogli pochwalić się nienaganną kondycją. Słychać było płytkie, szybkie oddechy młodzieży, która po skończeniu biegu, zajęła się stoma pompkami i rzutem piłki do kosza. Kiedy „chłopcy” słaniali się z nóg, nauczyciel stwierdził, że nadszedł czas na podzielenie się w grupy.


- Ja jestem z Ligth Killerem! – krzyknął chłopak w brązowych włosach i o oczach tego samego koloru


- Kiba? – Naruto spojrzał z niedowierzaniem na starego kumpla, z którym chodził do podstawówki. – dlaczego go nie widziałem na rozgrzewce? – spytał się Nary.


- Pewnie znów się chował po kątach, żeby nie biegać…. Normalka, też tak kiedyś robiłem, dopóki nie wpadłem – burknął z żalem.


- O czym pieprzysz Kiba? Light Killer siedzi w pudle. – krzyknął jakiś chłopak z drugiego końca Sali.


- To ty pieprzysz. On w psychiatryku siedzi. – odezwał się kolejny głos.


- Majaczycie. Był w psychaiatryku i w pudle, ale zwiał. - Ligt Killer wciąż jest na wolności!


- A ja słyszałem, że zginął w wojnie gangów….


I tak oto rozpoczęła się bezsensowna rozmowa na temat legendarnego „mordecry”, któremu dano miano drugiego Chucka Norrisa.


- I coś ty najlepszego zrobił – mruknął blondyn do chłopaka w kitku – teraz to nawet w psychiatryku siedziałem.


- Myślisz, że powiedziałbym to, wiedząc, że zrobię z Ciebie drugiego Bonda? – parsknął śmiechem, na co blondyn odpowiedział ciężkim, głębokim westchnieniem.


- Naruto! Nie stój tak i pokaż im to cudeńko! – krzyknął brązowooki.

Uzumaki zmarszczył brwi.


- Nie mam pojęcia o czym mówisz.


- No weź stary, dobrze wiesz – nalegał szatyn, przyklejając się do jego ramienia i puszczając mu oczko.


- Panienki, wystarczy. Pogadacie po meczu. Teraz jazda! Uchiha! Twoja drużyna bez szmat.


- A my nie możemy? – jęknął Kiba, który spojrzał ukradkiem na Uzumakiego z psotnym uśmieszkiem.


- Nie marudź. Jeszcze będziesz miał okazje pooglądać nagiego kumpla – krzyknął z rozbawieniem nauczyciel od wf-u, poczym wybił piłkę od kosza.


Po niecałej godzinie trening się skończył, a zawodnicy ciężko dyszeli ze zmęczenia. Trudno w to uwierzyć, ale obie drużyny zremisowały, co praktycznie nigdy się nie zdarzało. Jednak, tym razem było inaczej. Mieli blondynka – znakomitego gracza, który fizyczną sprawnością dorównywał Uchihy. Wszyscy cieszyli się z tego powodu, oprócz bruneta, któremu wcale nie uśmiechało się, że ktoś może być tak dobry jak on. Zdenerwowany udał się do szatni wraz z innymi koszykarzami.


- No Uzumaki, co tam u Ciebie kochanie? – spytał z chytrym uśmieszkiem Kiba, który włożył ręce pod koszulę blondyna. – ale masz rozbudowane mięśnie brzucha, mrauu – mruknął.


- Kiba! Zboczeńcu! Weź te ręce! – wydarł się niebieskooki.


- No nie wiem czy mogę tak po prostu cię puścić, słonko – zachichotał, a wraz z nim reszta chłopaków w szatni. Oprócz jednego, który spojrzał się z niesmakiem na dwójkę chłopaków i skomentował ich zachowanie jednoznacznie.


- Pedały – powiedział jakby nigdy nic, biorąc torbę na ramię i wychodząc z dusznego pomieszczenia.


- Jaki drażliwy – burknął Naruto – jakby chciał, to też bym pozwolił mu się dotknąć gdzieniegdzie - skomentował, robiąc postawę rozczarowanej nastolatki, na co jego kumple ponownie parsknęli śmiechem.


Kolejne dni mijały w miarę spokojnie. W miarę, gdyż blond włosy chłopak słyszał setki szeptów dotycząc jego osoby. Przeważnie były to słowa: „patrz to On”, „Wiesz, że to on jest Light Killerem?”, „Podobno zabił…”. I tak w kółko. Ciągle czuł tysiące spojrzeń na jego ciele. Szedł wolnym krokiem przez korytarz. Miał na sobie długą, luźną bluzę z kapturem w kolorze pomarańczy, podarte, jasne jeansy i czarną czapkę z daszkiem, aby ukryć się przed tymi wszystkimi ludźmi. Wszystko szlag by trafił. Niektórzy bali się jego i unikali go na wszelkie sposoby.


- Naruto! – wyrwał go jakiś głos z zamyśleń – to prawda, co mówią o tobie? – Sakura spojrzała na niego niespokojnie.


- A wierzysz plotką? – spytał z żalem. Nie uzyskał odpowiedzi. Ruszył do przodu. Miał plan, jak pozbyć się etykietki „mordercy”,a pomysł ten podsunął mu kruczoczarny ważniak. Przyśpieszył kroku i wpadł prosto na czarnowłosego chłopaka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz