A takie tam :)

JESZCZE ŻYJĘ

sobota, 27 sierpnia 2011

Złudna iluzja XVI


- A tobie, co znowu odwaliło? – mruknął. – To ty robisz za Casanovę w szkole. – sięgnął po skórzaną kurtkę z wieszaka.

- Od pamiętnej imprezy u Haruno, ta rola spadła na ciebie – uśmiechnął się kpiąco, podchodząc do Uzumakiego i zatrzymując się za jego plecami. – Nawet ci pokażę fajne zdjęcia – szepnął mu perwersyjnie do ucha, przyprawiając Naruto o chwilowe dreszcze.

Uzumaki nie miał pojęcia, o jakich zdjęciach mówił Sasuke, ale czuł w koniuszkach palców od stóp, że nie były, to zwykłe zdjęcia. W końcu Uchiha, to Uchiha.

Weszli do domu bruneta, gdzie czekał już na nich ojciec Sasuke. Naruto przywitał się z mężczyzną i usiadł na krześle w jadalni, zaś młodszy syn Fukagu przyniósł kartki i jakiś długopis swojemu ojcu, poczym także dosiadł się do stołu.

- Dobrze, Naruto. – odezwał się Fugaku – czego chcieli napastnicy? – spytał. Jego głos był chłodny jak grudniowa noc.

Naruto skrzywił się lekko na te pytanie. Nienawidził standardowych procedur policji.

- Podejrzewam, że chcieli mnie zabić – burknął – i spróbują jeszcze raz mnie dopaść.

Ojciec bruneta napisał coś na kartce.

- Jaka mogła być tego przyczyna? – pytał dalej, nawet nie patrząc na blondyna.

- Chcieli… odzyskać Konohamaru. Wie pan, ten chłopiec…

- Tak, wiem, a jak wyglądali?

Milczał przez chwilę. Ojciec Sasuke wzbudzał w nim jakiś respekt i niechęć. Był taki oschły w stosunku do innych ludzi i traktował ich z góry. Pewnie uważał Naruto za słabeusza.

- Średni wzrost, podarte ciuchy, wielodniowy zarost…. – kulawo opisywał. Nie miał pojęcia, co było ważne.

Sasuke westchnął.

- To ten facet, którego widzieliśmy jak pobił Konohamaru? – spytał. Jako przyszły policjant potrafił dokładniej opisać napastników, zresztą nie mógł już dłużej słuchać jąkań Uzumakiego.

Naruto przytaknął.

- Orli, wąski nos, odstające uszy, średnia postura ciała, duże wargi, naćpany wzrok, wzmożona agresja, kwadratowa twarz, wyraźny łuk brwiowy ku górze – opisywał dość szczegółowo – tatuaż kotwicy na prawym przedramieniu.

Zeznanie trwało jeszcze jakieś dziesięć minut. Fugaku kazał mu uważać i trzymać się blisko jego syna Sasuke, aby nic złego mu się nie stało. Naruto siedział na krześle z lekkim, kpiącym uśmiechem na twarzy. Nie potrafił połączyć takich słów jak Sasuke i poczucie bezpieczeństwa. Te dwie rzeczy wykluczały się wzajemnie. Nie miały nawet prawa istnienia w jego głowie.

#


- To, jakie zdjęcia chciałeś mi pokazać? – spytał, kiedy wszedł do pokoju Sasuke. Obawiał się najgorszego, zwłaszcza, że słabo pamiętał tamten dzień.

- A takie jedno – uśmiechnął się pod nosem, szukając paru zdjęć w szufladzie, które ukazywały pijanego blondyna. Odłożył pewne kartki i wyciągnął to, czego szukał. Podszedł do Naruto z wrednym uśmieszkiem, podając mu fotografię.

Uzumaki spojrzał zdziwiony na fotografię. Chciał podrzeć zdjęcie i wyjść z pokoju bruneta, nawet nie zaszczycając go spojrzeniem. Jednak czuł, że jeśli by tak zrobił, to Uchiha tym bardziej nie dałby mu spokoju. Uśmiechnął się jedynie pod nosem, szybko obmyślając inną metodę.

- Ładne, ładne… zdolny fotograf. – skomentował, przypatrując się zdjęciu, na którym macał tyłek Uchihy. – Um.. twoje fanki pewnie chciałby by takie zdjęcie powiesić nad łóżkiem. Oczywiście, mnie by wycięły i przykleiłyby same siebie… - zażartował, spoglądając wyzywająco na bruneta.

Sasuke zacisnął usta w cienką kreskę. Nienawidził tej pewności siebie Uzumakiego. Nie tak sobie wyobrażał jego reakcję. Naruto miał wpaść w panikę!

- Mam jeszcze jedno – podał mu fotografię, na której Uzumaki całował się z Kibą.

- O! Zajebiste! – krzyknął, przyglądając się bliżej zdjęciu – Mogę zrobić odbitkę? Włożę sobie do ramki w pokoju.

- Czy ciebie nic nie rusza? – burknął zły.

Naruto spojrzał na niego z rozbawieniem.

- Nie jestem gejem, a ten pocałunek przyniósł mi darmowy alkohol, więc nie mam się, czego wstydzić, Sasuke. Ale jak chcesz, to wywieś to zdjęcie w szkole, będzie nawet całkiem zabawnie.

Brunet pokazał mu drzwi. Ten gest delikatnie sugerował Uzumakiemu, że ma jak najszybciej wynosić się z pokoju rozwścieczonego Sasuke.

„Mogę jeszcze zaszantażować Inuzukę”

#

Wrócił do domu, rzucając się na swoje łóżko. Dzisiejszy dzień z pewnością nie mógł zaliczyć do udanych. Wkurzający Sasuke, wiadomość o problemach w firmie jego ojca, propozycja grania w klubie muzycznym wraz z Shikamaru i Kibą. Jeszcze parę godzin temu by im odmówił, ale teraz? Wygrany zespół w klubie dostanie pieniądze i możliwość częstszych występów, za które dostawaliby kolejne pieniądze za swój udział. Taka propozycja była bardzo kusząca, zważając na chwilowy kryzys w jego rodzinie.

Przymknął oczy, rozkoszując się błogą ciszą. Jego kuzyn, Deidara przebywał na treningu, przygotowującym do zawodów w skokach. Niestety, Naruto ze względu na uraz prawej ręki, został odsunięty od uczestnictwa dla swojego dobra. Urazy ręki były naprawdę niebezpiecznie w tej dziedzinie sportu, bo w końcu, to ręce utrzymywały ciężar całego ciała i wypychały ciało najwyżej w powietrze, aby wykonać odpowiednie salto. Więc był to kolejny powód, który nie ucieszył Uzumakiego za bardzo. Do tego głupie myśli, które kusiły go, by wziąć jakiś narkotyk na uśmierzenie bólu psychicznego. Chciał zapomnieć o tym wszystkim, zrelaksować się, zabawić, ale nie mógł. Nie chciał, a zarazem pragnął tego. Jednak, gdyby się przełamał teraz, to wróciłby do nałogu. Ale… taka marihuana? Ona nie uzależniała, a jaka wspaniała zabawa po niej była!

- Nie, nie, nie mogę! – mruknął do siebie, przecierając sobie twarz, rękoma. – Muszę wyjść.. – dodał jeszcze, spoglądając na laptopa. Czuł, że gdyby został dłużej w domu, to zrobiłby to. Poszukałby jakiegoś dilera na czacie i kupiłby sobie jakieś świństwo. A w końcu nie było, to trudne. Odpowiedni Nick, czat i gotowe. Zadowoliłby się na chwilę, by potem brutalnie wrócić na ziemię.

Wyszedł z domu, żegnając się pośpiesznie z matką. Musiał uciec od źródła, od którego mógł dostać narkotyki. Choć wiedział, że i to może mało dać, skoro mniej więcej wiedział, gdzie można spotkać zniszczonych ludzi, którzy bezproblemowo daliby mu namiar na dilerów. Zacisnął usta w wąską kreskę i sięgnął po telefon.

- Taak? – usłyszał wysoki głos Kiby w komórce.

- Wchodzę w to – powiedział stanowczo. Musiał zająć się czymś, co pozwoliłoby mu zapomnieć o nałogu.

- Ale w co wchodzisz? – spytał niezorientowany szatyn. Najwyraźniej nie kojarzył tematu.

- W występ w R&B. Będę z wami grał – wyjaśnił – spotkajmy się dzisiaj. Musimy uzgodnić repertuar, skoro macie grać w piątek. – czekał na reakcję Kiby, który obecnie milczał – Halo? Słuchasz mnie? – mruknął zirytowany.

- Tak, tak… jestem tylko w lekkim szoku – powiedział cicho do telefonu. – To wbijaj, ja zadzwonię do Nary.

- Dobra, to do zobaczenia – rozłączył się, wsuwając komórkę do kieszeni spodni.

Skręcił w stronę parku, wydłużając sobie tym sposobem drogę do domu Kiby. Mimo wszystko, nie miał najmniejszej ochoty na spotkania w dzisiejszym dniu. Los jednak lubił być złośliwy, i idąc uliczką, dostrzegł sylwetkę blondwłosej dziewczyny, siedzącej na ławce. Przegryzł wargę z irytacji, starając się wyglądać w miarę przyjaźnie. Wyobrażał sobie, jak Yamanaka zadaje mu setki, niewygodnych pytań, ćwierkając mu coś do ucha bez sensu. Jednak stało się coś, co zbiło go trochę z równowagi. Otóż, zazwyczaj pewna siebie, rozgadana i popularna dziewczyna siedziała teraz skulona na ławce, popłakując. Widział jak wielkie, przeźroczyste, słone krople spływają jej z oczu, spadając cicho na ziemię wraz z kroplami deszczu. Przystanął, patrząc zaskoczony na blondynkę, która spojrzała na niego cierpiącym wzrokiem, poczym schowała swoją głowę w kolana, starając się ukryć zapłakaną twarz.

- Ino? – zapytał niepewnie, robiąc krok w jej stronę. – Co się stało? – starał się czegoś dowiedzieć od dziewczyny, która jedynie podniosła zapłakaną twarz. Widział, że chciała mu coś powiedzieć, otwierała już nawet usta, ale spazm płaczu uniemożliwił jej to skutecznie, i w rezultacie nie wypowiedziała ani jednego słowa. Przegryzł delikatnie dolną wargę i dosiadł się do blondynki, obejmując ją ramieniem i pozwalając jej się wypłakać w jego objęciach. Był człowiekiem wrażliwym na ból innych ludzi.

Po niezliczonych, minionych minutach, płacz dziewczyny ustał. Trwała w objęciach Naruto, od czasu do czasu pociągając nosem. Głaskał ją po głowie, dając jej uczucie bezpieczeństwa i wsparcia, którego tak bardzo potrzebowała w chwili obecnej. Była w rozsypce i nienawidziła siebie w chwili obecnej. Nienawidziła się za to, że pozwoliła komuś zobaczyć swoje łzy, prawdziwą ją. Nie chciała, by ktoś się dowiedział, by ktoś ją poznał taką prawdziwą, kruchą. Nie chciała, aby ktoś ją skrzywdził i wyśmiał. Wstydziła się swoich łez i swojej bezradności, a jednak znalazła się osoba, która nic nie mówiąc, przytuliła ją do siebie, pozwalając jej na bezwstydny płacz. Nie spodziewała się takiej reakcji i to jeszcze od takiej osoby, jak Naruto.

- To może teraz powiesz mi, dlaczego płakałaś? – spytał łagodnie, wciąż głaskając ja po głowie. – Nie musisz, jeśli nie chcesz, ale wiem z doświadczenia, że to pomaga.

- Jj..aa.. – zająknęła się, przełykając z trudem ślinę i powstrzymując nowe łzy – mam już dość… -szepnęła bezbarwnie – nie potrafię udawać, kogoś, kim nie jestem. Nie potrafię dłużej udawać, że wszystko jest w porządku, kiedy nie jest. – zaczęła mówić – Wszystko mnie boli… serce, dusza, ciało… - wystawiła rękę, podciągając rękaw długiej bluzy, pokazując Naruto siniaki na jej chudej ręce – Nie mam matki… ojca prawie też nie mam. Wymaga ode mnie dorosłości, a sam zachowuje się jak dziecko, daje się ponieść emocjom… Mówi… - przerwała na chwilę, szukając odpowiednich słów – że to dla mnie. Dla mojego dobra i lepszej przyszłości. Pracuje całymi dniami, a kiedy wraca, to sięga po alkohol. Wyjaśnia, że to dla od stresowania, zrelaksowania się. Mówi, że powinnam zrozumieć, że robi, to dla mnie.. ale.. pieniądze nie odkupią mi dzieciństwa, ani bólu i nie zagoją siniaków. Wiesz… ja nienawidzę tego świata… - szepnęła ledwo słyszalnie. – Nikt mi nie wmówi, że bicie jest dla mojego dobra, wzmocnienie ducha. To raczej działa w drugą stronę. Czuję, że każdego dnia jakaś cząstka mnie kruszy się i odpada, zostawiając po sobie wrak jakiem jestem ja.

Naruto przycisnął mocniej jej głowę do swojej klatki piersiowej, dodając jej otuchy.

- Wiesz Ino… - odezwał się – nie musisz udawać kogoś, kim nie jesteś. Przyjaciele nie odejdą, jeśli powiesz im prawdę.

- Naruto… - głos jej zadrżał a ciałem wstrząsnął szloch – Ja nie mam przyjaciół! – wczepiła się mocniej w jego mokrą od deszczu koszulkę. Deszcz nie ustawał, wręcz nawet padał coraz mocniej i uparcie. Nie było takiego skrawka materiału, który pozostałby na ich ciele suchy.

- To chyba czas ich zdobyć – powiedział jej do ucha, by chwilę później wstać z ławki i łapiąc Ino za rękę, biegiem poprowadzić ją do domu Inuzuki.

#

- O, nareszcie staaa… - zaniemówił szatyn z tatuażami na policzkach na widok przemokniętego Naruto wraz z Ino. – Co tu robi ta… - chciał powiedzieć wywłoka, ale jedno groźne, ostrzegawcze spojrzenie blondyna odwlekło go od użycia takiego słowa. Kłamstwem by było, gdyby powiedział, że przepadał za Yamanaką. Tak naprawdę, to jej nie lubił. Była konkurencją w stosunku do zdobycia jak największej popularności w szkole. Do tego była wścibska, musiała wszystko wiedzieć i komentować.

- Ruszyłbyś ten tyłek i przyniósłbyś nam ręczniki i suche ubrania – prychnął z irytacji Uzumaki, który zaczął powoli odczuwać zimno od przemokniętego ubrania.

- Jasssne… - mruknął jego przyjaciel – Ino… - zwrócił się do niej – chcesz moje ciuchy, czy może… - jego uśmiech się powiększał. Nie mógł sobie odmówić widoku zazwyczaj eleganckiej blondynki w jego za luźnych ubraniach.

- Weź coś od swojej siostry – odezwał się Naruto.

- Ino nie ryba, głos posiada – powiedział z przekąsem szatyn.

- Ryba nie człowiek, więc gorszych dni, nie posiada – odciął się. – Nie wkurzaj mnie dzisiaj i drałuj po te ciuchy.

Kiba skrzywił się lekko. Ugryzł się w język, aby nie powiedzieć czegoś niemiłego i poszedł po schodach do pokoju swojej siostry.

- O, cześć – z salonu wyłoniła się sylwetka Shikamaru. On także był zdziwiony widokiem Ino. W końcu była to dziewczyna, która nie zadawała się z byle kim.

- Hej.. – przywitała się cicho i zatrzęsła się z zimna.

Naruto spojrzał na dziewczynę, a potem przeniósł wzrok na Kibę, który stał na schodach z ręcznikami i ubraniami w ręku.

- Daj… - wziął od przyjaciela ubrania jego siostry i ręcznik, podając je Ino. – Ty pierwsza się przebierz – zwrócił się do niej.

Blondynka spojrzała na niego niepewnie.

- Łazienka po lewej – wskazał głową Shikamaru na białe drzwi.

- Dzięki – szepnęła dziewczyna, kierując się w stronę wskazanego pomieszczenia.

Nie minęła chwila, kiedy pytające spojrzenia przyjaciół wywierały dziury w ciele Naruto.

- Co ona tu robi? – prychnął Inuzuka. – Przecież to…. To inny gatunek! – warknął zły.

- Spróbuj być złośliwy i niemiły, a pożegnasz się ze mną w roli wokalisty w waszym zespole. – zagroził mu, wchodząc do salonu – Bądźcie mili, nie znacie jej.

- A ty ją niby znasz? – naskoczył na niego Kiba, który usiadł naprzeciwko blondyna.

- Znam lepiej niż ty, to mi wystarczy. – odciął się – Kiedy indziej wam wyjaśnię, o co chodzi. Ale nie oceniajcie jej po zachowaniu w szkole. Przyjmijcie, że nie jest tą osobą, za którą ją uważacie.

- Przyjmijcie, przyjmijcie – mruczał pod nosem Inuzuka – Każdy zasługuje na drugą szansę, bla bla bla i bla bla bla…

Naruto spojrzał na przyjaciela z rozbawieniem.

- Cieszę się, że się rozumiemy. – poklepał go po policzku.

#

Siedzieli we czwórkę razem w salonie, popijając ciepłą herbatę. Deszcz jak padał, tak padał. Chmury wisiały ciężko nad ziemią, wlokąc się powoli w stronę północy. Na dworze było ciemno, jedynie pojawiająca się błyskawica, przecinająca niebo, rozświetlała pogrążone w ciemności miasteczko.

- Zanim wybierzemy repertuar piosenek, musimy wiedzieć, kogo jeszcze potrzebujemy do zespołu – odezwał się Naruto, który wygodnie siedział na krześle, opierając nogi na stole.

- Właściwie… to brakuje nam dwóch osób – powiedział Kiba. – Nie mamy perkusisty i drugiego gitarzysty.

W prawdzie mogli poszukać jedynie perkusisty, ale każdy fan muzyki rockowej, wiedział, że brzmienie dwóch gitar, to nie to samo, co brzmienie jednej. Jeśli chcieli wygrać, musieli poszukać drugiego gitarzysty, co byłby równie dobry, jak Inuzuka. Basistę już mieli. Był z nim zresztą Nara, który zbytnio nie musiał się wysilać, aby cokolwiek zagrać na tym instrumencie.

- Sai gra na perkusji – przypomniała sobie Ino, która trzymała kurczowo kubek z gorącą herbatą, ogrzewając sobie ręce. – I z tego, co wiem, to Gaara gra na gitarze.

- Hoho – Kiba omal nie spadł z krzesła, słysząc imię no Sabaku – Wiewióra nigdy z nami nie zagra.

Ino wzruszyła ramionami.

- Może poprosicie kogoś, by z wami zagrał w klubie? Brat Sasuke ma zespół…

- Zapomnij… - mruknął Kiba. – Oni też grają w piątek.

Dziewczyna zmarszczyła brwi, szukając w pamięci osób, które potrafiły grać na sześciu strunowym instrumencie.

- Może… - odezwała się ponownie – uda mi się załatwić jednego gitarzystę z liceum Oto. Z tego, co wiem, to Zaku i Dosu grają na gitarach. Może jeden z nich się zgodzi.

Nara spojrzał z uśmiechem na Kibę.

- Spróbuj załatwić nam Zaku, to nasz psiarz będzie miał niezłą konkurencję. Dwaj wirtuozi. – uśmiechnął się Nara.

- To będzie zagięcie czasoprzestrzeni! – zaśmiał się Uzumaki, omal nie wylewając herbaty z kubków, stojących na stole.

#

- E, młody… - odezwał się głos starszego z rodzeństwa Uchiha, który wszedł właśnie na teren prywatny swojego młodszego brata. Itachi często nachodził Sasuke, męcząc go jakimiś rozkminami na temat życia i sensu insektów. Był bowiem buddystą, człowiekiem kochającym drugie istnienie, w przeciwieństwie do jego brata, który po pewnej chwili nie wytrzymywał psychicznie filozoficznych rozważań starszego brata i wyklinał na niego, racząc go wyszukanymi, wybornymi epitetami, którymi nie powstydziłby się żaden młody, szanujący się człowiek, wyrzucając go z impetem z pokoju.

- Czego? – warknął jak zwykle miło młodszy brat. Siedział na łóżku z książką w ręku.

- Pain nam się rozchorował – powiedział Itachi, który wszedł do pokoju brata, patrząc na niego wyczekująco. Pain był wokalistą w jego zespole.

- I co ci na to poradzę? – burknął, odrywając na chwilę wzrok od wciągającej lektury. Po chwili jednak tego żałował. Wzrok brata mówił mu wszystko. – Zapomnij.

- No weź! – jęknął, upadając na kolana i łapiąc nogę swojego brata. – Tylko ty znasz teksty naszych piosenek, Sasssssuuuuke!

Brunet skrzywił się na widok Itachiego.

- Jestem bokserem, a nie piosenkarzem! – warknął ponownie, starając się odciągnąć starszego brata od swojej nogi.

- Ale zrób to dla swojego kochanego braciszka!

- Tak kochanego, że z chęcią wystrzeliłbym go z armaty na drugi koniec świata – mruknął, kiedy ręce Itachiego oplotły go wokół szyi.

- Sasssuke! – jęknął mu do ucha.

- Nie drzyj się idioto! – syknął wściekły. Czuł, że lada moment się podda i zgodzi się na wszystko, byle by jego brat go puścił i zostawił go w świętym spokoju.

- Sassssssuke! Mój kochany braciszku…. Mój najukochańszy, jedyny, utalentowany sportowcu… ty mój... – zaczął mu słodzić.

- Dość! Wypieprzaj! Zgadzam się, ale daj mi spokój! – wycedził przez zaciśnięte zęby, odsuwając rękoma twarz Itachiego, który usiłował go pocałować w policzek ze szczęścia.

- Dzięki! Zaraz podrzucę ci piosenki! – starszy brat wyleciał z jego pokoju niczym wystrzelony kamień z procy.

Sasuke przymknął oczy na chwilę i mruknął.

- Jebnięty muzyk.

3 komentarze:

  1. Ja tu patrze...i co....no właśnie Nic...nawet jednej...Umieram!!! A tak na marginesie opowiadanie genialne

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne opowiadanie. Wyważona akcja, ciekawie przedstawione postacie, ładna szata graficzna. Mam nadzieję, że dodasz nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. zgadzam się z wyżej napisanymi opiniami. opowiadanie jest ciekawe i napisane w ciekawy sposób. także ze juz mnie wciągnęło i zapisuję sobie twojego bloga do odwiedzania i czytania notek
    pozdrawiam i życzę DUŻO WENY

    Sayona

    OdpowiedzUsuń