A takie tam :)

JESZCZE ŻYJĘ

czwartek, 1 września 2011

Złudna iluzja XVII

Przepraszam. Dodaję dzisiaj nowy rozdział, tak jak obiecałam. Ale nie jest dobry, nawet nie jest dopracowany... nie jestem w stanie czegokolwiek dziś poprawiać, napisać. Choć to właśnie dzisiaj miałam w planach poprawienie tekstu i dopisanie paru scen. Ale nie mogę. Cała się trzęsę. Czeka mnie kilkumiesięczne sądzenie się z matką po sądzie, aby dawała mi alimenty do własnej ręki, a nie brała do siebie. To będzie horror, który dzisiaj się zaczął. Bo matka nie podejrzewa, że ojciec chce mi dawać te pieniądze do ręki. Miała być wyprowadzka. Uh, nawet nie chce was tym zadręczać. Mam nadzieje, że nie będzie taka wredna, aby odciąć mi internet, aby zatrzymać więcej pieniędzy...

Rozwój akcji: Jeśli pytacie się, kiedy zaiskrzy coś między Sasuke a Naruto. To powiem tak: Od następnego rozdziału akcja nabierze tempa. I wtedy zaczną się główne wątki między bohaterami.

Może jak dojdę do siebie, to poprawię ten rozdział...

~~!~~

Następny dzień w szkole nie obył się bez niespodzianek dla Uzumakiego. Chłopak spóźnił się na pierwszą lekcję z powodu ciężkiej nocy. Mieszkanie razem z jego kuzynem Deidarą nie było łatwe zwłaszcza, kiedy trajkotał do trzeciej nad ranem o jakiś bzdurach, które dla Naruto były wzięte z kosmosu. Mimo to, z wielkim trudem zwlekł się z łóżka, aby zdążyć na pierwsze zajęcia. Wszedł powoli do sali, ściągając słuchawki.

- Uzumaki Naruto! – krzyknął nauczyciel od biologii, który stał przy biurku, trzymając zieloną książkę – mam śmiałość przypomnieć ci, że za tydzień reprezentujesz szkołę, więc postaraj się nie spóźniać!

Oczywiście nikt nie wspomniał blondynowi o tym, że cała klasa wkopała go w międzyszkolny konkurs muzyczny.

- Reprezentuję co? – spytał z lekka zbity z tropu. Nie miał zielonego pojęcia, o czym mówi nauczyciel.

- Szkołę Panie Uzumaki. Pan i pańscy przyjaciele reprezentujecie naszą szkołę w konkursie muzycznym. – chłopak z mało inteligentną miną spojrzał na Narę, siedzącego w drugiej ławce przy ścianie. Przyjaciel jednak wzruszył ramionami, dając znać, że nie miał na to wpływu.

- Acha… - mruknął – dobrze, że dowiaduję się teraz, a nie w dniu występu – dodał pod nosem, idąc w kierunku ławki, w której siedziała Ino.

- Uzumaki! – wydarł się jeszcze raz Iruka, zwracając na siebie uwagę blondyna – co się mówi?

- Przepraszam Iruka-sensei za zaburzenie pańskiej misji w pajaniu nam wiedzy, której i tak pozbędziemy się po skończeniu liceum – powiedział poważnie, nawet się nie uśmiechając, czym doprowadził nauczyciela do parsknięcia pod nosem i pokręcenie głową z rozbawienia.

- Racja. – przyznał nauczyciel – Mam tego świadomość, że i tak nic nie zapamiętacie. A teraz siadaj Uzumaki – rozkazał, by chwilę później kontynuować przerwany temat.

Chłopak rzucił mało delikatnie swoją torbę na ławkę i usiadł na krześle, powoli wypakowując potrzebne rzeczy.

- Naruto – szepnęła Ino, która nachyliła się w jego stronę – załatwiłam wam Saia i gitarzystę. Tego Zaku z Oto. Tu masz jego numer. – podsunęła mu kartkę z cyferkami – napisz mu potem, gdzie się spotykacie na próbie – dodała.

Naruto uśmiechnął się i podziękował dziewczynie, składając jej buziaka w policzek i wywołując tym niemałe zainteresowanie wśród uczniów całej klasy. Już sam fakt, że usiadł z Yamanaką budził różne spekulacje, które oczywiście podkręcała Haruno.





Popołudniu wszyscy mieli się spotkać w domu Uzumakiego. Przeważał za tym pewnie fakt, że Naruto po prostu posiadał odpowiedni sprzęt muzyczny. Nie, nie. Tu nie chodziło o perkusję czy o inne instrumenty, tylko po prostu o wzmacniacze, głośniki czy specjalne kable potrzebne do podłączenia sprzętu, nadając mu odpowiedniego brzmienia. Blondyn miał o tyle lepiej, że jego ojciec prowadził firmę sprzętu elektrycznego i małą działalność sprzętu muzycznego. Bowiem Minato z wykształcenia był muzykiem. Skończył akademię muzyczną i zajął się prowadzeniem firmy. Wiadomo przecież, że muzykom ciężko się utrzymać, chyba że naprawdę mają szczęście i ktoś ich zauważy. Mimo to w domu Uzumakich przewalało się wiele muzycznych sprzętów za sprawką właśnie ojca Naruto. W końcu nie od dzisiaj Minato miał na tym punkcie hopla, co jednak nie przeszkadzało samemu blondynowi i jego matce, która także miała pewne powiązania muzyczne. Jego matka, tak jak on, skończyła szkołę muzyczną pierwszego stopnia, grając na skrzypcach. I to właśnie najprawdopodobniej po niej chłopak odziedziczył zamiłowanie do tego instrumentu smyczkowego.   
 
O godzinie piętnastej rozniósł się pierwszy dźwięk dzwonka, informując tym samym właścicielowi domu, aby otworzył drzwi.

- Już! – krzyknął Naruto, który chwilę później witał Sai’a w progu domu.

- Cześć – uśmiechnął się – Musisz nam pomóc w przeniesieniu perkusji – odwrócił się w stronę samochodu dostawczego, marki opla. O bok auta opierał się niezbyt szczupły, wręcz puszysty chłopak, którego Naruto znał z klasy.

- Jasne – rzucił Naruto, ubierając pospiesznie buty, by za moment dołączyć do Saia i pomóc mu i Choujiemu w przenoszeniu perkusji.

Zanieśli ją do garażu, omal nie zabijając się o leżące kable na ziemi. Postawili ją po prawej stronie, niedaleko jednego z głośników, odetchnąwszy z ulgą.





Po raz kolejny dzisiejszego dnia dało się usłyszeć melodię dzwonka. Naruto pobiegł, aby otworzyć drzwi.

- Cześć – przywitał go brązowo włosy chłopak, który nawet się nie uśmiechnął. Wyglądał jakby przyszedł do Uzumakiego z braku nie robienia ciekawszych rzeczy. Stał naprzeciwko Naruto z rękoma włożonymi w kieszenie, a na jego ramieniu przewieszona była gitara w pokrowcu.

- Siema, wchodź – zreflektował się, kiedy poczuł, że za długo przygląda się obojętnemu na wszystko brunetowi. Chłopak wszedł wolno do pomieszczenia, rozglądając się dookoła. – E, tam – mruknął Naruo, wskazując na drzwi, znajdujące się w kuchni. To właśnie one prowadziły do garażu, gdzie wszyscy mieli się spotkać, aby obgadać piątkowy występ w klubie Rock & Band.



Siedział przy pianinie, naciskając od czasu do czasu jakiś klawisz z nudów. Byli już prawie wszyscy. Sai, Kiba, Zaku, on i Ino, którą zaprosił, aby nie musiała męczyć się pod jednym dachem z ojcem. Zresztą wczoraj całkiem przyjemnie im się rozmawiało. Dziewczyna nie była, aż tak narwana, za jaką ją zawsze uważał. Była ironiczna i szczera, co bardzo w niej cenił w przeciwieństwie do Inuzuki, który uparcie twierdził, że jest wredną czarownicą, która ich wykorzysta do swoich niecnych planów. Oczywiście został zgaszony nieprzychylnymi spojrzeniami Naruto i Nary. Właśnie! Nara… to na niego jeszcze czekali, ponieważ musiał załatwić jakąś sprawę na mieście, za groźbą matki, zaznaczam. Bo trzeba mieć na uwadze, że… lepiej nigdy nie zadzierać z matką Shikamaru. Była to kobieta bardzo wybuchowa. Potrafiła rzucać talerzami ostentacyjnie o ziemię, tylko po to, aby okazać swoją rację.  

- Uh, ale się on wlecze! – jęknął Kiba, który popisowo przejechał ręką po strunach gitary. Był to jego ukochany Fender.

- Dobra. Zanim on przyjdzie, to zdążymy wybrać repertuar. Skoczę tylko po laptopa. –mruknął Naruto, odrywając się od pianina i kierując się w stronę wyjścia, aby udać się do swojego pokoju i przy okazji zajrzeć do Konohamaru, jak się czuje, bo ostatniego czasu nie wyglądał najlepiej. Był wręcz biały jak kartka papieru i zmizerniały. Uzumakiemu było mu żal. Taki młody chłopak i już nałóg w postaci narkotyków. Blondyn doskonale go rozumiał. W końcu narkomanem zostaje się do końca życia, nawet, jeśli przestało się brać, to ta chęć uderza w człowieka w niespodziewanym momencie, aby ponownie sięgnąć po zakazany owoc. Ta chęć… ona była zawsze. Była, jest i będzie. Tego nie dało się pozbyć. Mogło się przestać brać, oczyścić, zacząć nowe życie, ale… to zostawało i szeptało do ucha. Bardzo cicho, zachęcająco. Namawiało do wzięcia, choć jednej dawki. Wręcz uparcie, maniakalnie.

Weź mnie ostatni raz.





- To, jakie są kategorie? – zapytał, położywszy laptopa na jednej z garażowych szafek, do której przysunął bliżej krzesło, zasiadając na nim i zabierając się za odpalanie sprzętu.

- Głównie mamy wolny wybór – mruknął Shikamaru, który odchylił głowę do tyłu, opierając się łokciami o szafkę. Widać było po nim, że jest zmęczony po załatwieniu spraw matki na mieście. O ile tak można nazwać piętnasto kilogramowe zakupy, z którymi przywitał Uzumakiego w drzwiach frontowych. Naruto nie widział czy ma się śmiać czy współczuć koledze, widząc go obładowanego zakupami. To worek ziemniaków w jednej ręce, to pod pachą paczka papieru toaletowego, tu krem przeciwzmarszczkowy wystający z siatki.

- Otwierasz salon piękności? – dało się usłyszeć zdziwiony głos Inuzuki, który grzebał w zakupach Nary, nie przejmując się srogim spojrzeniem kolegi. Wyciągał, co rusz jakieś nowe kosmetyki, nawet nie wiedząc, do czego służą. – Krem antyceeellulitowy – przeczytał z drobnym problemem szatyn, marszcząc brwi – anty co? Do czego to służy? – spojrzał z ciekawością na Narę, jakby spekulując, że jego kolega zna na to odpowiedź. Nara jedynie westchnął.

- To raczej coś, co tobie nie grozi Inuzuka – odparła Ino, która z rozbawieniem przyglądała się chłopakowi. Przebywała z nimi razem w garażu, siedząc na odwróconym krześle i opierając ręce na oparciu.

- Dobrze wiedzieć – mruknął, odkładając krem. – ale mimo to ciekawi mnie, co to jest.

- I tak nie zrozumiesz. – odpowiedziała. – Jesteś za głupi.

- Wracając do teeeeeematu – przeciągnął ostatnie słowo blondyn, zwracając na siebie uwagę. Nie uśmiechało mu wysłuchiwać  rozpoczynającej się kłótni między Ino a Kibą – To co oznacza: „głównie wolny wybór”? – spytał, patrząc na Narę, wyczekująco.

- Narzucone jest nam śpiewanie piosenki naszego autorstwa i jakiś, cover który uważamy za hit, i za który dostaniemy prawie połowę punktów, czyli 40 procent. Za własną piosenkę można dostać trzydzieści procent, a za pozostałe po piętnaście procent. Razem to będą cztery utwory. – wyjaśnił Shikamaru.

- Uu – wydobył z siebie dźwięk zdziwienia Naruto – Myślałem, że musimy więcej piosenek przygotować.

- Jest dużo zespołów – wtrącił Kiba – i ograniczony czas, bo raczej nie chciałbyś czekać na wyniki konkursu do szóstej nad ranem – mruknął, spoglądając kątem oka na Ino, i wciąż się zastanawiając, po jaką cholerę Uzumaki ją tu zaprosił. Naprawdę jej nie cierpiał.



- To może naszym hitem będzie to? – zapytał, wystukawszy odpowiednią nazwę piosenki na youtube. Przychylił trochę laptopa w stronę pozostałych osób i pogłośnił dźwięki, by chwilę później wszyscy mogli usłyszeć dźwięk gitar i perkusji, rozpoczynających utwór.

„Let it whip. Whip it baby, whip it right. Let it whip it. Whip it baby, whip it all night. It’s Just a trip. No, no child. Let it whip.”*– rozbrzmiał seksowny i niemal perwersyjny głos wokalisty, wywołując uśmiechy na twarzach reszty zespołu.

- I potrafisz tak zaśpiewać jak on? – zapytał się wyzywająco Zaku, który spoglądał na blondyna z lekkim uśmiechem na ustach.

- A chcesz się przekonać? – spytał zadziornie, odpowiadając mu pewnym siebie uśmieszkiem. Nie trzeba było długo czekać, aby blondyn pokazał swoje umiejętności wokalne.

#

- Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! – warknął Sasuke, odpychając swojego brata, który usiłował go namówić do zaspiewania piosenki „Killing in the name”, zespołu Rage against the machine – Nie będę tak charczał na widowni, zapomnij. Daj mi coś innego. – wyciągnął rękę po następną kartkę z tekstem piosenki.

- Ale Sasuke, ty nie rozumiesz. To nasz utwór! My zawsze to gramy – próbował wytłumaczyć młodszemu bratu zaistniałą sytuację, zawzięcie trzymając talerzyk ze słodkościami pod nosem młodszego brata. Na nic się zdały samorodne ciasteczka Itachiego, którymi próbował przekupić Sasuke.

- Masz rację. Zawsze to gracie, ale nie ze mną. – burknął zirytowany, odsuwając ręką talerz z wypiekami brata. Jeszcze mu się nie spieszyło na tamten świat.

- To co? Zamierzasz ballady śpiewać? – zapytał się z irytacją w głosie.

- Nie, ballad nie. Zresztą daj te teksty. Coś wybiorę – rzucił zły, odbierając Itachiemu kartki z tekstami ich zespołu.

#

- A co z tekstem naszej piosenki? – zapytał Sai, którego to pytanie dręczyło od dłuższego czasu.

- A, to nie ma z tym problemu. Mam kilka swoich tekstów w pokoju, nawet z wypisanymi partiami instrumentów – powiedział całkiem beztrosko Naruto, zaskakując tym samym czarnowłosego.

- A, Naruto – wtrącił Zaku –o ile kojarzę piosenki zespołu Thousand Foot Krutch, to nie znam dokładnie partii gitary w piosence „Let it whip”. W ogóle pierwszy raz słyszę ten utwór, a występ jest za trzy dni.

- A spoko – odpowiedział Uzumaki – zaraz wezmę kartkę i spiszę twoją partię. Daj mi tylko parę minut, bo trochę to zajmie, wyłapując ze słuchu.  – Zaku spojrzał na niego zaskoczony.

– Ze słuchu?

- No tak. Potrzebuję tylko kartki z pięcioliniami i…

- Po co ci kartka z pięciolinią? – pytał ciągle zdziwiony Zaku.

- Do napisania nut? – zapytał, patrząc na zakłopotanego chłopaka, nie rozumiejąc jego zachowania. Po chwili jednak usłyszał śmiech Kiby.

- Haha! –zaśmiał się, podchodząc do drugiego gitarzysty i zakładając przyjacielsko swoją rękę na ramieniu Zaku. – Wiesz, co Naru? – zapytał retorycznie – Wydaje mi się, że Zaku ma ten sam problem, co ja. To znaczy, że nie potrafi czytać z nut – uśmiechnął się urzekająco w stronę blondyna.

- Oh… - wydobył z siebie dźwięk na znak, że dopiero teraz załapał, o co chodzi.

- Dobra, Naru. Nie kłopocz się. Mam ze sobą zeszyt z tabulaturami do różnych piosenek, także do „Let it whip”. I lepiej przepisz te swoje nutki na tabulaturę, bo założę się, że swoje piosenki zapisujesz nutami, a my, jako mało profesjonalni muzycy nie odczytamy tego.
______________
*Pozwól się biczować. Biczować się kochanie, biczowanie jest fajne. Pozwól się biczować. Biczować się kochanie, biczować się całą noc. To tylko przygoda. Nie, nie dziecko. Pozwól się biczować. (moje własne tłumaczenie - przepraszam za błędy)