A takie tam :)

JESZCZE ŻYJĘ

sobota, 27 sierpnia 2011

Złudna iluzja X

- Sasuke – odezwała się niepewnie dziewczyna – jak myślisz, co się stało z zespołem Naruto? – spojrzała na bruneta, który po chwili odwrócił się w jej stronę.

- Nie mam pojęcia – odparł w zamyśle, wyglądając za drzwi, – ale chyba nic przyjemnego – dokończył ściszonym głosem, po czym spojrzał na dziewczynę – Dobra, to masz już jakiś pomysł?

*

Piętro niżej, niedaleko schodów, dwaj chłopacy przebywają w kuchni. Z pozoru zwyczajne pomieszczenie. Zielony, pastelowy kolor ścian nadaje jakiegoś optymizmu temu pokojowi. Jednak jego kojący byt nie pomaga młodemu brunetowi.

- Naruto… - odezwał się cichy głos, należący do Konohamrau. – i co teraz ze mną będzie? – spytał załamującym się głosem. W jego oczach zbierały się łzy.

- Jak to, co? – zapytał zdziwiony, odrywając wzrok z czajnika na kuchence.

- No… zabiorą mnie teraz do domu dziecka, prawda? Ale ja nie chcę! – jego początkowy płacz przerodził się w spazmy. – twoi rodzice nie chcieliby narkomana pod dachem!

Zaskoczyny Naruto popatrzył na chłopaka w osłupieniu. Te jedno słowo – „narkoman” - potrafi przywołać tak wiele wspomnień… bolesnych wspomnieć.

- Konohomaru – powiedział miękko, podchodząc do niego i obejmując go z troską. – nie pozwolimy cię oddać! Z jutra moi rodzice będą się ubiegać o prawa nad tobą – głaskał go po głowie, uspokajając. – i już cicho. Pomożemy ci w wyjść z nałogu, tylko obiecaj mi, że już nigdy nie weźmiesz narkotyków do ust. To paskudny sposób na życie. Tylko cię zabija od wewnątrz i zewnątrz. – wciąż mocno go przytulał. – i poza tym… jednego narkomana przeboleli i mają w tym doświadczenie.

Siedząc tak w kuchni, wsłuchani w płacz Konohomaru, nawet nie zauważyli, że ktoś zszedł ze schodów i przystanął przy wejściu do kuchni.

- Bracis…szku… ale… ja jjjuż…. Nie dobbbrze – fala dreszczy przeszła przez ciało chłopca, który kurczowo trzymał się blondyna. – ja zar… - treść żołądka nasuwała mu się do przełyka.

- Głowa w dół. – rozkazał – kilka pierwszych dni nie będzie należeć do przyjemnych – podtrzymywał chłopaka rękoma na klatce piersiowej. – też to przechodziłem. Niemiłe uczucie. – wciąż głaskał go po głowie, spoglądając współczującym wzrokiem na Konohamaru.

- Co mu się stało? – nagle zza drzwi wychyliła się dziewczyna. Była lekko przerażona widokiem, którym zobaczyła. – To przez narkotyki? Naruto… proszę, powiedź mi! – drżała na całym ciele.

- Tak, a teraz, jeśli możesz, to mogłabyś pomóc Sasuke? Ustalcie, co mam zrobić. Na razie jestem zajęty, jak widzisz.

Dziewczyna wciąż patrzyła nie niego z niepewnością.

- Ale…

- Idź – warknął inny głos, który należał do Uchihy. Zastanów się, co możemy zrobić za projekt, żeby zadowolić naszego nauczyciela. – rozkazał, poczym dodał – choć jestem pewien, że nawet czysta kartka, z tytułem „Czysty biznes” go by zafascynowała.

- Sasuke…

- Mówiłem coś? –spojrzał na nią groźnie.

- Tak.. – mruknęła cicho, poczym odeszła.

Uchiha spojrzał na blondyna, który trzymał w swoich ramionach chude ciało jedenastolatka.

- Pomóc ci? – spytał, klękając przy nich.

- Ta.. przydałoby się – mruknął, przytrzymując chłopca – idź do łazienki i weź z niej pomarańczową miskę. Powinna być na beżowej szafce i przynieś papier toaletowy z jakimiś środkami czyszczącymi. Trzeba będzie trochę posprzątać.

- Jasssne – oderwał się z kucków, przyglądając się wymiotującemu Konohamaru. Ten widok nie należał do najprzyjemniejszych. Poza tym sam się martwił o tego dzieciaka, który po niedawnym wypadku był osłabiony do granic możliwości.


#

Po niedługim czasie w pokoju blond włosego gospodarza siedziała wylosowana grupa do projektu z plastyki. Uzumaki Naruto, Uchiha Sasuke i Haruno Sakura. Wszyscy siedzieli w kręgu, lekko zmęczeni po wyczerpującej sytuacji związanej z młodym chłopcem, który niedawno zasnął z wyczerpania.

- To, co robimy? – przerwał nieprzyjemną ciszę brunet. – macie jakieś pomysły na ten projekt? – spoglądał to Naruto, to na Sakurę.

- Cokolwiek to będzie. Ogłaszam, że na dzień dzisiejszy nie posiadam talentu artystycznego. Mogę być jedynie pomysłodawcą. – mruknął znudzony i zmęczony chlopak, który po chwili mierzwił swoje blond włosy. – Weźmy czarną kartkę i przyklejmy lub pomalujmy neonem jakieś gwiazdy i księżyce. Powiesiłby się to w sali filmowej, gdzie są ciągle pozasłaniane okna. Przynajmniej by się świciło w ciemnościach. – oparł głowę o brzeg łóżka, czekając na reakcję swoich kompanów.

- To jest… - zaczęła Sakra.

- Głupie, tak wiem. – mruknął Uzumaki, przymykając oczy.

- Nie! To jest dobre! – klasnęła w dłonie uradowana Haruno. – A jak ty myślisz Sasuke?

- Może być. W sumie to nie taki głupi pomysł. Zresztą… jedyny, na jaki wpadliśmy. I jest orginalny na swój sposób… - spojrzał na kolegę z drużyny, który po usłyszeniu słów wypowiedzianych przez Uchihę, usiadł do siadu z otwartymi i zdziwionymi oczyma. – No, czego się gapisz Usuratonkachi?! – warknął poirytowany od tępej miny blondyna.

- Brałeś jakieś przeterminowane tabletki z mojej kuchni? – spytał głupio. – wiesz.. nie powinieneś tego robić, bo to naprawdę źle na ciebie wpływa. Znaczy.. – zrobił przerażoną minę – dobrze na ciebie działa. Prawisz komplementy, zgadzasz się na moje pomysły, ale to do ciebie kompletnie nie pasuje. Te dwie rzeczy są jak niedobrane skarpetki. Po prostu do siebie nie pasują. – skwitował niebieskooki.

- Ależ sobie porównanie znalazłeś – parsknął czarnowłosy na wspomnienie wypowiedzi blondyna – niedobrane skarpetki, phf! – zakrztusił się – W tym wypadku, to ja powinienem się ciebie spytać, czy z tobą wszystko ok. – uśmmiechnął kpiąco, na co naburmuszył się Uzumaki.

- A idź że! Chciałem być miły. – skrzyżował ręce na piersi.

- Też mi… - niedokończył, gdyż dźwięk dzwonka od drzwi rozbrzmiał w całym domu. Naruto spojrzaj na swoich gości.

- Zaraz wracam – poinformował ich, poczym wyszedł ze swojego pokoju, zostawiając uchylone drzwi. Sakura i Sasuke nie musieli długo czekać na odpowiedź, kim jest nieproszony gość.

- Uch! Kochanie moje! Złotko moje, ileż to czasu minęło od ostatniego spotkania? – krzyczał jakiś męski głos z dołu domu.

Naruto stał na górze niedaleko schodów. Jego mina wyrażała niemałe osłupienie i zdziwienie, kiedy zobaczył na dole swojego domu niewysokiego, szczupłego z szerokimi barkami blondyna o długich, spiętych w kucyk włosach. Był to jego kuzyn, z którym uczęszczał przez dwa lata na lekkoatletykę.

- Deidara!? – zapytał zdziwiony. – A skąd ty się tu wziąłeś? – rozglądał się po domu i nagle dostrzegł drugą postać, która właśnie przekraczała jego próg domu. Był to wysoki brunet o czarnych oczach i długich włosach, którego doskonale już znał. Bowiem był to starszy brat Sasuke, Uchiha Itachi – I jak ty u diabła tu wlazłeś?! Drzwi były zamknięte! Tylko kurde balans nie mów mi, że mi zamek wywarzyłeś, bo się wkurwię.

- Och, Naruś. Co za słownictwo? Nie znałem cię od tej strony – zauważył z głupim wyrazem Itachi, którego głos przywołał jego młodszą kopię.

- Itachi?! – krzyknął zaskoczony Sasuke.

- Och! Braciszku, a co ty tu robisz? – spytał się zadziornie – Przecież nie lubisz naszego Naruto, chyba, że o czymś nie wiem. – uśmiechnął się głupio.

- Nie jestem pedałem! – warknął młodszy z braci, wiedząc, co jego brat miał na myśli. Nawet zabierał się za wypowiedzenie kolejnych niemiłych słów pod adresem swojego brata, lecz niedane mu było dokończyć, gdyż blondyn o długich włosach, wbiegł po schodach łapiąc Naruto w pasie i unosząc go lekko nad ziemią.

- Słońce ty moje! Ubieraj się, bo trening na nas czeka! – przytulał go tak mocno, że chłopak ledwo, co mógł oddychać.

- Tt..re..tre..ning? – zdziwił się – Deidara! Puśśść do.. chhholerry, bo się duuuuszę! – zdzielił go w łeb wolną ręką. – jaki trening znowu? – powiedział już normalnie, kiedy jego kuzyn przestał go dusić ze szczęścia.

- No nasz! A jaki niby? Zbieramy się! Niedługo zawody i potrzebujemy ciebie w drużynie! – cieszył się chłopak.

- Ale Deidara.. ja nie jestem z wami od jakiegoś czasu – przypomniał mu.

- No wiem, wiem przecież. Ale to ostatni raz. To będzie twój finałowy występ w naszej drużynie, a potem dołączysz do jakiegoś lokalnego kluby, bo nasz drużyna w końcu z innej części Japonii jest! No i nie ma żadnych, ale. Trener gadał z twoim starym i wszystko już postanowione. I poza tym, nie przyjechaliśmy tu na darmo! Są zawody. Ty tu mieszkasz, więc finałowy skok zrobisz! – poklepał swojego młodszego kuzyna w policzek – No, to się zbieraj gwiazdo, bo trener da ci wycisk!

- Ale Deidara! Kuźwa mać! Posłuchaj mnie, chociaż raz, a porządnie! Mam projekt z plastyki i tak się składa, że muszę go zrobić na j-u-t-r-o. – przeliterował mu ostatnie słowo, podkreślając termin wykonania pracy.

- Spoko. Da się załatwić. Prawda, Itachi? – skierował swój wzrok na starszego brata Sasuke.

- Jasne! Zastąpię Naruto, a potem do was dołączę, bo z tego, co wiem, to trening trochę potrwa. – uśmiechnął się pokrzepiająco w stronę Uzumakiego, który w duchu dziękował, Itachiemu. Był jego dłużnikiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz