A takie tam :)

JESZCZE ŻYJĘ

sobota, 27 sierpnia 2011

Złudna iluzja VIII


Drgnął lekko jakby się zastanawiał, a potem spojrzał na Uchihę.

- Nie czas na wyjaśnienia. Najpierw stąd spływajmy – minął go z chłopakiem na rękach. Czarnowłosy nie miał innego wyjścia. Jak ten kretyn się uprze, to nic do niego dociera. Sasuke przyrzekł sobie, że jak wyjdą z tej dziury, to przyciśnie blondyna do muru.

Wyszli z slumsów. Minęła może chwila i brunet kątem oka zauważył ambulans, zmierzający w kierunku, w którym nie dawno wyszli. Spojrzał na Uzumakiego.

- Co mu jest? – zerknął na nieprzytomnego chłopaka, który mógł mieć nie więcej, niż jedenaście lat.

- Pobity, nie widzisz? – syknął podenerwowany, idąc szybkim marszem.

- Ej, chwila! – złapał go za ramię, zmuszając go, aby spojrzał mu w oczy. – pohamuj się z tą złością i mi wytłumacz to, z łaski swojej – warknął, spoglądając na niego z oczekiwaniem upartego dziecka.

- Dzieciak zamiast ojca ma pijaka, zadowolony? Chyba możesz się domyśleć, dlaczego jest pobity, a jego ojciec leżał na ziemi? – odpowiedział, marszcząc brwi. – Ja tego dziada pobiłem! Widzisz jak ten dzieciak wygląda? Nie pozwolę mu wrócić do tej dziuru! – oderwał swój wzrok od smolistych tęczówek. – Możemy już iść? Zaraz kończy się dyżur mojej matki w szpitalu. – spoglądał gdzieś daleko. W jego oczach pojawił się jakby smutek, który objawił się zaszkleniem tęczówek.

- Taa, jasne – odpowiedział już nieco ciszej, widząc stan blond włosego chłopaka.

#

- Mamo! – biegł po szpitalnym korytarzy, krzycząc – Konohamaru! – zatrzymał się przed rudowłosą kobietą, lekko drżąc – zatamowałem kilka ran, ale trzeba mu wyjąć szkło – tłumaczył pośpiesznie.

- Boże! Co mu się stało? – spanikowała, widząc zakrwawionego chłopca – Idź do sali trzysta dwa i to migiem! Ja wezmę lekarzy! – rozkazała, biegnąc w przeciwna stronę, skąd przybiegł blondyn.

Brunet stał z lekka zdezorientowany. Nie widział, co robić. Przyszedł z Uzumakim, bo.. bo właściwie sam nie wiedział, czemu. Czy to sumienie? A może coś innego? Stał jak ten kołek, nic nie robiąc. Przecież on się nie nadaje na pocieszyciela! W końcu skrzywił się mimowolnie, i poszedł w stronę, sali, w której przebywał blondyn z Konohamaru

- Naruto – zaczął donośnym głosem, ab chłopak na niego spojrzał. - Nie wiem jak ty, ale ja wracam do szkoły. Ktoś musi wytłumaczyć nasze zniknięcie – oznajmij, wpatrując w błękitne oczy, w których kryło się poczucie winy. On zaś czuł, że nic nie może zrobić. Chciał, ale nie mógł. Mógłby, ale nie chciał. Nigdy nie widział chłopaka w takim stanie, i w sumie, gdyby okazał mu trochę wyrozumiałości, to może ich stosunki byłby milsze.

- Rób jak chcesz – powiedział smętnie, odwracając swoją twarz w stronę nieprzytomnego.

Uchiha stał jeszcze przez chwilę, zamierzając powiedzieć jeszcze kilka słów. Ale z każdą chwilą wymagało to od niego więcej wysiłku. Nie wiedział, co mógłby powiedzieć, ale czuł, że w takich chwilach wypadałoby dodać parę słów. I kiedy już znalazł coś, co mogłoby pomóc, otworzył swoje usta, a do pokoju przybiegli lekarze ze sprzętem medycznym. Popchnęli go na framugę drzwi, nie zwracając nań uwagi. I wtedy postanowił, że nic tu po nim.

#

- O! Uchiha, nareszcie! – z szkolnego murku zerwał się niejaki Neji Hyuuga. Przystojny chłopak o długich czekoladowych włosach, sięgających do pleców. Niejedna dziewczyna mogłaby mu pozazdrościć przyjaźni z Uchihą.

Sasuke spojrzał na niego obojętnie, idąc w jego stronę z rękoma w kieszeniach. Pewnie zaraz posypie się mnóstwo niewygodnych pytań, na które nie chciałby odpowiadać. Skrzywił się mimowolnie i zerknął na przyjaciela.

- Mam twoją torbę – pomachał mu plecakiem przed oczami – Już się o ciebie martwiłem, że zwiałeś z tym kretynem Uzumakim i mnie zostawiłeś. Ale nie zostawiłbyś swojego bagażu. I co? Zlałeś zarozumialca? – wpatrywał się w niego uważnie.

- Nie. Nie miałem potrzeby – mruknął.

- Nie? – zdzwił się – Żartujesz sobie? Przecież ty go…

- Gdzie Iruka? - zignorował go.

- Pewnie w pokoju nauczycielskim. Ej! Czekaj! Nie powiesz mi, o co chodzi? – krzyknął na oddalającego się Uchihę.

- Jak chcesz się dowiedzieć to chodź, a nie gadaj do mojego cienia

#

- A więc to tak – nauczyciel kiwał głową w geście zrozumienia. Siedział teraz w pokoju nauczycielskim z dwoma młodymi licealistami, którzy tłumaczyli zniknięcie Uchihy i Uzumakiego z jego lekcji. Iruka podrapał się po głowie i zwrócił się do dyrektorki, która miała pod opieką całą szkołę – Co pani dyrektor, o tym myśli?

- Brzmi wiarygodnie. Zadzwonię do pani Uzumaki i spytam się czy to prawda. – postanowiła blondynka obdarowana obficie w biuście. Była niziutka. Miała może zaledwie metr sześćdziesiąt dwa. I ledwo można była ją odróżnić od uczennic. Choć zbliżała się do czterdziestki, wcale po niej nie było tego widać. Być może to zasługa botoxu, czy czegoś podobnego na zmarszczki. I nikogo by to nie zdziwiło, gdyby okazało się to prawdą. Dyrektorka szkoły miała kasy jak lodu, tak, więc mogła robić sobie z nią to, co tylko dusza zapragnie. – Masz szczęście, że wróciłeś Uchiha – podniosła głos. W końcu słynęła z wybuchowego i władczego temperamentu – Ale teraz spiszesz lekcje od kolegi Hyuugi i zaniesiesz panu Uzumakiemu – spoglądała na niego groźnie – i bez żadnych ale, Uchiha! – uprzedziła go. – Rozumiemy?! Zrobisz to? – uśmiechnęła się triumfalnie.

- Tak, pani dyrektor – wycedził przez zęby, zaciskając niebezpiecznie pięści .

- Cieszę się. A teraz idźcie. Nie zatrzymuję was – zachichotała pod nosem. Ona naprawdę była wiedźmą!

Wyszli z pokoju nauczycielskiego, kierując się ku wyjściu ze szkoły. Ich miny nie były raczej zadowolone.

- I co teraz zrobisz? – spytał szatyn.

- A co mam zrobić? Znajdę Haruno i pójdziemy do tego głupka – odburknął. Czy dziś wszystko musiało być na jego głowie?

- Z nią? – zatrzymał się zszokowany. Mówisz o Haruno Sakurze?

- A znasz kogoś innego? – warknął – Pójdę z nią, żeby pogadać z tępakiem o tym projekcie na lekcje sztuki.

- Ach… - walnął się ręką w czoło – a ja już myślałem, że z nią kręcisz – zaśmiał się – A tak między nami, to nie sądzisz, że to niezła sztuka? Mógłbyś się trochę po lansować – drgnął brwią do góry.

Uchiha spojrzał na niego jak na głupka.

- Żartujesz? – spojrzał na niego zdziwiony, lecz po chwili jego usta uśmiechnęły się psotnie – Chociaż… może te inne laski się ode mnie odwalą. I przynajmniej utrę nosa Uzumakiemu.

- Nie rozumiem, dlaczego nie interesują Cię dziewczyny z naszej szkoły. Są całkiem interesujące.

- Czym ładniejsza, tym głupsza. – skwitował – Poza tym, jak znudzi mi się życie singla, to sobie jakąś wyrwę. Wszyscy wiedzą, że mogę mieć każdego, kogo zechcę.

- Oho! Nie byłbym tego pewny – zachichotał, zwracając na siebie uwagę bruneta.

- Wątpisz w moje słowa? – zlustrował go niebezpiecznie.

- Facetów raczej nie poderwiesz. Chyba, że Inuzukę. – zatrzymał się, marszcząc brwi – ale wiadomo, że lubi eksperymentować. Może tak… - uśmiechnął się lubieżnie

- Może tak? – Uchiha uniósł brew ku górze w geście niezrozumienia – co ci po łbie łazi?

#

Słońce zachodziło powoli. Niebo przybierało barwy pomarańczy, a wiatr powiewał łagodnie, unosząc kosmyki włosów w powietrzu. Była to pora, w której zaczynało się ściemniać. Na ulicy nie było ani jednej żywej duszy, oprócz pięknej niewiasty z przystojnym chłopakiem, którzy stali przed domem Uzumakiego.

- Uh! Sasuke! Jesteś wspaniały! Oczywiście, że tak! – rzuciła mu się na szyję, całując w policzek. Chłopak zaś z ledwością sięgnął dzwonka. Za jaką cholerę się na to zgodził?!

Drzwi się otworzyły. A w nich stał nie, kto inny jak Naruto. Spojrzał na Uchihę z rozbawieniem, ledwo powstrzymując się od śmiechu. Mina Uchiha usiłowała powiedzieć coś na wzór „Błagam, weź ją ode mnie!”. Chłopak zakrył swoje usta dłonią i zataił swój śmiech, rzekomym zakaszlnięciem.

- Mam nadzieję, że wam nie przeszkadzam – jego oczy ciągle się śmiały z widoku pary „zakochanych”.

- Oczywiście, że przeszkadzasz! – odwróciła się do niego Sakura, obrzucając go niezadowolonym wzrokiem.

- Nie, nie przeszkadzasz. Właśnie przyszliśmy do ciebie – wyrwał swoją rękę z uścisku Haruno. – I tak witasz gości? – powiedział niby ze wstrętem brunet, choć jednak lustrował sylwetkę blondyna od góry do dołu, podziwiając jego nagie ciało, odziane tylko w sam ręcznik na biodrach.

- Nie sądziłem, że w ogóle jeszcze wpadniecie –uśmiechnął się głupkowato, drapiąc się ręką po głowie. – A poza tym! Nie stójcie, tylko wchodźcie! – zaprosił ich gestem ręki do domu.

Ledwo zamknął drzwi od mieszkania, a już usłyszał pisk Haruno w całym domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz