A takie tam :)

JESZCZE ŻYJĘ

sobota, 27 sierpnia 2011

Złudna iluzja I

Kierował się w stronę wielkiego, purpurowego budynku znajdującego się wśród wielkich, solidnych, rozłożystych drzew. Ich wielkie jak dłonie liście rzucały cień, pod którym w upalne dni przysiadywali uczniowie. Tak, budynek, do którego zmierzał zwał się szkołą lub potocznie zwany przez młodzież „budą”. Był trzeci czerwca, czyli dobre dwa miesiące po rozpoczęciu roku szkolnego. Chłopak stanął przed silną, mosiężną, na oścież otwartą bramą i poczuł lekki dreszcz emocji, w końcu nie wszystkim udaje się dostać do, tak znakomitego liceum, jakim jest „Kirirum”. Sportowa szkoła średnia dla osób szczególnie utalentowanych fizycznie jak i intelektualnie, bądź, jak kto woli uhonorowanych poprzez znajomości. Zląkł się na samą myśl o tych wszystkich mięśniakach grasujących po szkolnym korytarzu i dokuczających lepszym w dziedzinach umysłowych – przecież, nawet teraz, przed lekcjami wyciągają haracze. „I ja mogę stać się taką ofiarą, w końcu dostałem się tutaj tylko dzięki swoim ocenom i znajomości ojca” – przemknęło mu przez myśl, lecz odepchnął ją błyskawicznie. „Nie, przecież nie każdy może być kapitanem drużyny siatkarskiej, średnim zawodnikiem kendo i mistrzem w skokach w rodzinnym mieście, mimo że mieszkałem w Osaka przez dwa lata, to i tak długo, nawet związałem się z tym mitycznym miastem”. Uśmiechnął się lekko i zmierzwił włosy ręką. „Będzie ciężko, nowe miasto, nowi ludzie, nowe hobby i zwyczaje, że też ojciec dostaje kontrakty na drugim końcu kraju”. Ruszył z wolnym krokiem w stronę drzwi wejściowych, prowadzących do wnętrza kolosa.



- Sasuke! – Rozbrzmiał głośny, męski głos należący do silnie umięśnionego mężczyzny z lekkim zarostem na twarzy i fajką w ustach.


- Taa, o co znowu chodzi Asuma? – Zapytał ze znudzonym i lekceważącym głosem chłopak w czarnych włosach.
- Nie takim tonem Uchiha – pouczył go warknięciem – Nie jestem twoim kumplem z podwórka, abyś mówił do mnie po imieniu.
- Lanie w banie, mów, po co mnie zatrzymałeś – wywrócił teatralnie oczami – nie ma dyrektorki, więc możesz sobie darować te teatrzyki o dyscyplinie i manierach – oparł się o róg pobliskiej szafki na książki.


- No dobra – nauczyciel stanął w bardziej wyluzowanej postawie i złączył dłonie, przecierając nimi, aby pokazać, że szykuje się coś naprawdę ekstra. – W piątek gramy w zawodach koszykówki w centralnej hali w środkowym Tokio, trzeba zwołać drużynę i opracować taktykę.


- I o to tyle zamieszania? – Mruknął, poprawiając kosmyk włosów spadających mu do oczu.


- Chciałem wiedzieć, czy wystąpisz.


- A czemu nie miałbym? – Podniósł pytający, zimny wzrok – Jestem kapitanem drużyny i miałbym tak po prostu nie wziąć udziału w rejonowych zawodach? – na jego twarzy pokazał się wyraźny, kpiący uśmieszek – byłbym głupkiem, gdybym to przegapił.


- Szacuneczek koleżko – muskularna dłoń powędrowała na ramię ucznia, powodując na jego twarzy lekki grymas bólu. – Po prostu chciałem wiedzieć, czy nie masz w planach treningów do mistrzostw szkolnych w boxie.


- Taa... mam jeszcze czas – poprawił podkoszulek, na którym jeszcze nie dawno spoczywała dłoń nauczyciela. – Coś jeszcze? – Spytał, lecz nie dany mu było dostać odpowiedzi, gdyż Kotetsu – nauczyciel fizyki – przybiegł wraz z nowym blond włosym uczniem. Hagane jest obecnie najmłodszym nauczycielem w szkole, a jego różnica między nim, a Uchihą wynosi niecałe 7 lat, i pewnie, dlatego uważany jest za jednego z najlepszych i wyrazistych nauczycieli w szkole. Jego twarz, choć zakryta pod dwoma plastrami na twarzy, które zawsze miał na nosie i brodzie, nie oszpecały go, lecz dawały mu pryzmat pewnego i lubiącego bójki mężczyzny, dlatego też przykuwał wiele spojrzeń młodych dziewczyn, lecz tylko spojrzeń, gdyż wiadomo było, że najprzystojniejszym chłopakiem w szkole był on. On, czyli Sasuke Uchiha.


- Słuchaj Asuma – zaczął bez krepowania – masz jeszcze wolne miejsce w drużynie siatkarskiej? – Podszedł nieco bliżej wraz z jasnowłosym młodzieńcem – Wiesz, chłopak w dawnej szkole był kapitanem w siatkarskiej, może być niezły – machnął ręką na stojącego za jego plecami chłopaka – Sasuke – zwrócił się do Uchihy - Może oprowadzisz kolegę po szkole? Wiesz jego ojciec jest bardzo wpływowy – końcowe zdanie wypowiedział bardziej do Asumy, niż do Uchihy.


- Spieprzaj – prychnął brunet, idący już w stronę paczki swoich przyjaciół – Nie jestem niczyją niańką – dodał przez ramię i z dumną postawą znikł im z oczu w tłumie zainteresowanych jego osobą nastolatków.


- Uroczy – bąknął Uzumaki pod nosem. – Aż promieniuje od niego uprzejmością i chęcią pomocy na rzecz innych – skwasił minę, obserwując Uchihę otoczonego przez tutejszych uczniów.


Mężczyźni spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Chłopakowi nie podobały się te, szaleńcze spojrzenia obu nauczycieli. Wyglądali jakby mieli wielką satysfakcję i dobrą zabawę z jego odmienności albo bynajmniej z nowości; Zerknęli na blondyna równocześnie, tak samo jak wypowiedzieli słowa skierowane ku niemu.


- No to, życzymy powodzenia Uzumaki Naruto! – Rzucili chórkiem jakby czytali w swoich myślach. – Jesteś jedynym blondynem w naszej szkole, będziesz miał wiele problemów, wielbicieli i wielbicielek – parsknął rozbawiony Kotetsu w porównaniu do Naruto, którego twarz przybrała oszołomioną minę.


„Wielbicieli?” – w jego głowie obijało się ten wyraz kilkakrotnie, zanim zrozumiał sens tego słowa. „ Świetnie.... nie dość, że ludzie są tu, aż nadto towarzyscy, to jeszcze geje, co za kosmiczna buda”.

1 komentarz:

  1. dobra dobra czaje ... chwytam bazę i wgl. Coś czuję , że będę miała kupę śmiechu przy czytaniu tego bloga ^^ pakkun.blog.pl/ masz tu mojego bloga to jak będziesz miała chwilę czasu to zajrzyj a ja lecę dalej czytać ^^

    OdpowiedzUsuń