A takie tam :)

JESZCZE ŻYJĘ

sobota, 27 sierpnia 2011

Złudna iluzja V


- Weź głowę do góry i lekko odchyl do tyłu – powiedział spokojnym, miękkim głosem.

Blondyn kiwnął delikatnie głową na znak, iż rozumie. Czuł się trochę dziwnie, kiedy poczuł zimną dłoń na swojej skórze.

- Co ty robisz?! – wrzasnął młodszy Uchiha, przypatrując się ze zdenerwowaniem na brata.

- Cicho, chcesz, żeby go ojciec ujrzał? – prychnął - Gdzie masz apteczkę? – spytał, biorąc chłopaka pod pachy i idąc z nim do łazienki.

- Zzz-a lustrem – wybełkotał, trzymając się ciągle za nos.

Sasuke padł na kołowe krzesło, koło komputera. Nie będzie się martwił o jakiegoś gnojka, który sam się prosił o manto. Nie wiedział, czemu Itachi tak się troszczy o tego gówniarza. Chłopak potrafi tylko drzeć mordę i wszędzie go pełno. Z naburmuszoną miną spojrzał na biurko. Jego uwagę przykuł niebieski, gruby zeszyt. Spojrzał na niego z ciekawością i wziął do ręki. Otworzył na przypadkowej stronie.

Złudna iluzja

I znów się kręci pozytywka,

Wciąż ta sama, żmudna melodia.

Monotonnie mydli mi oczy.

Nie wiem, już naprawdę nie wiem,

Co jest fikcją, a co prawdą.

Wpadłem w sidła złudnej iluzji.

Nie wiem, kim jestem i co robię.

Wszystkich oszukuję, oszukuję siebie.

Chcę się wyrwać ze złudnej iluzji.

Chcę pokazać ludziom prawdziwe ja.

Boję się, a może nie?

Ci wszyscy wpadli w moją iluzję.

Dyktuję im melodię pozytywki.

Okręcam ich wokół palca.

Nikt nie widzi, nikt nie słyszy,

Krzyku samotności.

Smaku zgorzkniałości.

Chcę się wyrwać ze złudnej iluzji.

Chcę akceptacji, nie kryjącej żaluzji.

Wszyscy głupio wierzą.

W oczach mnie mierzą.

Kto by pomyślał?

Nowy dział w życiu zakreślał.

I znów się zaczyna, melodia zdradliwa.

Wystarczy się uśmiechnąć.

Z nudnego żartu wybuchnąć.

Gorzki śmiech, tuli mnie nocą.

Próbuję się wyrwać z całą mocą.

Już za późno…

Duszę się, wyrywam się.

Jeszcze trochę, wytrzymaj.

Szepczesz mi czule do ucha.

Zimny oddech w szyję chucha.

Chcę ci wierzyć.

Już niedługo rocznica wybija.

Mój czas na ziemi mija.

Zarezerwuj mi miejsce.

Niedługo się spotkamy,

Moja maro.


Sasuke odłożył notatnik na biurko. Czuł dziwne ukłucie w sercu, jakby zrobił coś strasznego. Nie wiedział, czy spowodowane było to czytaniem cudzej własności, a może raczej tym, że ten wiersz miał jakby drugie dno. Coś mu mówiło, że nie jest to zwykłe dzieło, ale raczej prośba. Baa! Na pewno była to prośba. Targały w nim mieszane uczucia. Żal, troska, strach, lęk. Nie wiedział, które z tych uczuć jest gorsze. Bał się. Mimo że „nie przepadał” za blondynem, czuł, że jeśli nic nie zrobi, to zignoruje prośbę o pomoc przyszłego samobójcy. Jako syn komendanta policji, wiele razy pomagał swojemu ojcu w różnych sprawach. Nie raz słyszał, jak podwładni ojca próbowali rozwikłać zagadkę : dlaczego on/a to zrobił/a?. Odpowiedzi było mnóstwo. Długi, nałogi, złamane serce, brak akceptacji, rodziny. To tylko cząstka z obszernego tematu. Mógłby wymieniać ich tysiące. Pytanie tylko jedno. Czym kieruje się Uzumaki? Może to chore. Może go nie lubi. Ale wyrzuty sumienia będą, jeśli ten głupek zrobi sobie krzywdę. Przyszłego samobójcy nie wolno zostawiać w potrzebie – tak uczy go ojciec. Tylko… jak się do tego zabrać? Nie był zbyt uczuciowy ani taktowny. Jeszcze palnie jakieś głupstwo, które zamiast opóźnić, tylko przyśpieszy śmierć. Nie miał innego wyboru, pogada o tym z bratem.

Zastanawiałby się nad tym wszystkim jeszcze dłużej, gdyby nie śmiechy, które dochodziły z łazienki. Poza tym słyszał jeszcze plusk wody i huk, na które musiał zareagować. Zerwał się z fotela, pędząc w stronę łazienki. „Jeszcze te palanty sobie krzywdę zrobią” – pomyślał.

Niestety, ku jego rozczarowaniu, chuligani byli cali i zdrowi. W nieco dwuznacznej pozycji. Na początku złość ogarnęła ciało bruneta, ale po chwili, znów założył maskę obojętnego drania i z błyskiem w oku, powiedział:

- Nie chcę nic mówić Itachi, ale jeśli ojciec cię zobaczy w takiej pozycji, to z góry zakładam, że nie będzie zadowolony z obmacywania syna jego najlepszego kumpla. Poza tym młotek może cię oskarżyć o gwałt – uśmiechnął się kpiącą w stronę dwóch chłopaków, leżących na podłodze.

- O ile wiem, oskarżenie o gwałt, dotyczy dopiero wtedy, kiedy poszkodowany tego nie chce – blondyn posłał triumfalny uśmiech, na co zszokowany Uchiha otworzył usta.

- Nie mów, że chciałbyś to robić z moim bratem. Nie zapominaj, że jest facetem – wykrzywił w grymasie, usta i zacisnął pięści.

- Żeby życie miało smaczek… - zaczął blondyn.

- Raz dziewczynka, a raz chłopaczek – dokończył z rozbawieniem Itachi, który w chwilę później tarzał się ze śmiechu z Uzumakim po podłodze. Ci dwoje wspaniale się rozumieli. Jakby znali od piaskownicy. Śmiechy, poglądy. Nie wiadomo czemu, ale zazdrość wdarła się do serca najmłodszego Uchihy. „Ten gnojek wcale mi nie wygląda na przyszłego samobójcę” – wściekał się, że mógł przejąć się tym blondynem. „Już ja ci pokażę” – uśmiechnął się sztucznie, układając plan zemsty. „Uważaj Uzumaki, masz przerąbane u mnie”.

#

Spotkanie dobiegło końca. Ku zdziwieniu, trzej chłopacy spędzili noc na grze w monopol. Sasuke udawał szczęśliwego, krzywiąc się w środku. To był dopiero początek jego niecnego planu. Wciągu tego pobytu w domu Uzumakiego, wymyślił całą zemstę. Już wiedział, jak i kiedy zacznie rozgrywać swoją grę. Nie mógł dopuścić do tego, żeby blondyn był szczęśliwy.

#

Obudziły go promyki słońca, które przedarły się przez okno, muskając jego delikatną twarz. Otworzył leniwie błękitne oczy, rozciągając się w łóżku jak jakieś lwiątko. Spojrzał na zegarek, który wskazywał za dziesięć szósta i postanowił zwlec się z łóżka. Założył czarne dresy i czarną luźną bluzę z kapturem. Złapał w rękę mp3 i wybiegł z domu. Założył słuchawki, puszczając swoją ulubioną muzykę, czyli reggea i zaczął przemierzać okolicę małym truchtem.

Taki jego mały rytuał. Na rozpoczęcie każdego dnia mała rozgrzewka. Powoli zwiedził swoją nową dzielnicę.

Po godzinie biegów wrócił do domu. Spocony poszedł pod zimny prysznic, by chwilę później zawitać kuchnię, w której czekało na niego śniadanie.

- Cześć mamo! – przywitał kobietę całując ją w policzek.

- Cześć kochanie – odparła, uśmiechając się. – herbaty?

- Jeszcze się pytasz? – zaśmiał się – jasne! Gdzie tata? – spytał, zajadając kanapkę z sałatą i pomidorem.

- Szuka jakiś papierów. Pamiętaj, że obiecałeś mu pomóc w treningach – pomachała palcem, kładąc mu na stół herbatę, która w mgnieniu oka zniknęła w jego ustach.

- Pamiętam, pamiętam – posłał jej szczery uśmiech.

- To dobrze – ucałowała jego czoło – a teraz idź, bo się jeszcze spóźnisz do szkoły.

- Już jestem spóźniony – zaśmiał się, wstając od stołu, na co Kushina pokręciła tylko głową.

Złapał za torbę, ubierając buty i kurtkę. Pożegnał się z rodzicami, a raczej z matką i wyszedł z domu. Chciał się ruszyć, aby udać się do szkoły, ale to, co ujrzał – sparaliżowało go na moment. Przed domem, który był obok jego, stało czarne BMW(Będziesz Miał Wydatki XD), przy którym stali dwaj bracia Uchiha. Blondyn w niemałym szoku wpatrywał się tempo w ich stronę.

- Siema, Naruto! – krzyknął starszy, uśmiechając się i machając w jego stronę, żeby podszedł.

- Siema – rzucił, przybliżając się nieco w ich stronę.

- A ty gdzie o tej porze leziesz? – spytał, opierając ręce o dach samochodu.

- Jak to gdzie? Do szkoły – wyszczerzył ząbki

- O tej porze? – niedowierzał – Spóźnisz się do nowej szkoły?

- A co! Niech się przyzwyczają – zaśmiał się – na jednym razie się nie skończy.

- Taa, wsiadaj. Podwiozę cię – otworzył drzwi od swojej strony.

- Nie dzięki – pomachał ręką w geście odmowy. Jakoś mu się nie uśmiechało, aby jechać z dwoma braćmi, a raczej z jednym, który cały czas się na niego krzywo patrzy - przejdę się. Trzeba zrobić rozgrzewkę!

- Nie świruj. Widziałem dziś twoją rozgrzewką. Człowieku, czy ty nie możesz spać? – postukał się w głowę. – Wsiadaj, muszę coś ci pokazać.

- Mi?! – pokazał na siebie palcem – Dobra – wsiadł na tylne siedzenia. Rzucił torbę obok i rozsiadł się na środku, aby być blisko Itachiego. – To cię słucham – posłał rozbrajający uśmiech.

- Ładne limo – skomentował młodszy Uchiha, który po raz pierwszy dzisiejszego dnia raczył się odezwać.

- Wiem, też mi się podoba. – wytknął mu język – wyglądam bardziej pociągająco, nie sądzisz? – uniósł znaczącą lewą brew, doprowadzając brata Itachiego do białej gorączki.

- Trzymaj młody – Itachi rzucił w blondyna, płytami.

- A to ccco – wziął Cd do ręki, przeglądając je – Zajebiste! – krzyknął – Najlepszy zespół reggae, oryginalna płyta! Skąd to wytrzasnąłeś?!

- Są moje – odpowiedział kierowca, skręcając w prawo – pożyczam ci je. Możesz je sobie przegrać i potem mi oddać.

- Dzięki! – krzyknął uradowany – Jesteś zajebisty! A jak tam moje płyty? – spytał, przechylając głowę w stronę starszego Uchihy.

- Już je przegrałem. Wpadnij dziś po nie, to ci je oddam.

- Spoko, to twój wóz – zmienił temat.

- Mój, mój. Z racji, że młody rozbił skuter w wyścigach teraz muszę go odwozić – spojrzał ukradkiem na brata, który tylko prychnął w jego stronę.

- Hoho! Kotek, co ty takie nie w humorze – zaczepił Sasuke, który spojrzał na niego groźnymi oczami. – lewą nogą wstałeś, czy kłaczek ci utknął, i dlatego nic nie mówisz? – droczył się, co za skutkowało walnięciem w głowę przez czarnowłosego.

- On taki zawsze, to nie nowość – wytłumaczył długowłosy – a ty czymś jeździsz, młody?

- Ja? Hmm, no pewnie! Jechałeś kiedyś kładem?

- Nie.

- Nie?! Stary! Muszę cię wziąć i pokazać! Nawet nie wiesz, jakie to zajebiste uczucie! Tylko nie wiem, czy tu są jakieś lasy, żeby sobie pojeździć – zrobił zadumaną minę.

- Są, są.

- To extra! To się jeszcze umówimy, bo tak nie może być, żebyś nigdy kładem w życiu nie jechał! – szturchnął go w bok.

I tak rozmawiali o najróżniejszych rzeczach. Zaczynając od muzyki przez filmy po jedzenie. Dyskutowali o słynnym Hendrixie i o tym, że Itachi śpiewa w jakimś zespole. Śmiali się doprowadzając młodszego Uchihę do furii, który przez to wszystko, nie mógł wprowadzić swojego planu w życie. Nie wiedzieli, kiedy a byli już przed szkołą.

- Dobra, młodzi wysiadka – poinformował dwóch chłopaków.

Naruto złapał za torbę i wraz z Sasuke wyszedł z samochodu. Młodszy Uchiha trzasnął drzwiami i ruszył do swojej elity, która niedowierzała swoim oczom. Czy to co widzą, to prawda? Uchiha z Uzumakim?

Blondyn zaś trzymał za drzwi, pochylając lekko głowę do środka.

- To, o której wpaść? – spytał.

- O siedemnastej powinienem być w domu – odpowiedział Itachi, włączając silnik od samochodu.

- Spoko. To nara! – zamknął drzwi, poprawiając torbę na ramieniu i ruszył w stronę szkoły.

#

- No co?! – prychnął brunet do swoich towarzyszy, którzy wpatrywali się na niego ze zdziwieniem. – To nie ja go podwiozłem – warknął poirytowany – tylko ten kretyn.

- To oni się przyjaźnią? – zapytał długowłosy chłopak.

- Baa! Dwa debile się dobrały – wykrzywił usta w grymasie, czując czyjąś rękę na swoim ramieniu i ciepły oddech, który chuchał mu prosto w ucho.

- Kogo nazywasz debilem? – zapytał Uzumaki, przejeżdżając opuszkiem palca po szyi bruneta. Sasuke stał przez chwilę w szoku. Analizował po kolei każde słowo i każdy ruch jasnowłosego. Powoli dochodził do siebie, uzmysławiając sobie, co jest grane. Już nieźle zdenerwowany odwrócił się przodem do Uzumakiego, serwując mu uderzenie pięścią.

- No, no – zacmokał blondyn, zatrzymując pięść bruneta - nie ładnie jest nie odpowiadać na czyjeś pytanie – warknął, poczym dodał – nie myśl, że tak łatwo ci ze mną pójdzie, draniu. Przecież wiesz, że cie wykorzystałem – uśmiechnął się kpiąco, omijając płynnie kolejną pięść bruneta – Nara – rzucił po chwili, dochodząc do wniosku, że Uchiha nic nie może mu zrobić.

- Uważaj! Jeszcze cię zajebię gnoju! – krzyknął brunet, zgrzytając zębami.

„Jeszcze cię zleję na kwaśne jabłko” - ścisnął palce na torbie. – „wtedy nie będzie ci do śmiechu”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz